wtorek, 23 lipca 2013
NORWESKIE FIORDY 2013r.
W pierwszej dekadzie lipca wybrałem się z czternastoletnim synem na wycieczkę rowerową wzdłuż norweskich fiordów.Lot wykupilismy z Gdańska do Bergen.Same bilety na lot nie są drogie,ale po doliczeniu opłat za rowery i bagaż wyszło 1800zł za dwie osoby.Z transportem rowerów w liniach WizzAir nie ma żadnego problemu tyle,że obsługa lotniska nie obchodzi się zbytnio ostrożnie z rowerami ,bo mieliśmy porozrywane pokrowce.Ale rowery na szczęście w obie strony doleciały nienaruszone.Nasza trasa wiodła z lotniska w Bergęn przez kolejne miejscowości-OSOYRO,NORHEIMSUND,GRANVIN,ULVIK,EIDFJORD,HAUGASTOL,FINSE,RALLARVEGEN,FLAM,AURLAND,LAERDAL,MARISTOVA,OVRE ARDAL,SKJOLDEN,GAUPNE,SOGNDAL,HELLA.DRAGSVIK,SANDE,VADHEIM,LAVIK,MASFJORDNES,KNARVIK,YTRE ARNA,NESTTUN,BERGEN.Zatoczyliśmy pętlę długości 960km w ciągu 9dni.Średnio robiliśmy 80-150km dziennie.Zwiedzilismy już zarówno na rowerach jak i w inny sposób trochę krajów,ale Norwegia pod względem krajobrazowym bije wszystko.To jest istny raj dla rowerzystów pragnących spokoju,obcowania z naturą,podziwiania pięknych krajobrazów.Do pogody mieliśmy szczęście bo padało tylko przez dwa dni a w pozostałe 7dni mieliśmy albo zachmurzenie a w przewadze słońce.Nawet te dni deszczowe nie obniżały naszego morale bo za każdym zakrętem mielismy nowe piękne widoki,które od razu poprawiały nastroje.Będąc rowerami w Norwegii można sobie wybić z głowy równe tereny.Tam się albo wjeżdża albo zjeżdża z gór.Były momenty kiedy przez kilkanaście kilometrów i kilka godzin wprowadzaliśmy rowery na górę(SNOW ROAD).Potem był przejazd przez płaskowyże,a następnie były zjazdy 10-30km do tego stopnia strome,że czuć było spalony zapach klocków hamulcowych.Nocowaliśmy najczęściej na campingach pod namiotem.Ceny wahały się od 50-90zł za namiot i dwie osoby.Gdy spaliśmy w chatkach na campingach to cena zwyżkowała do 200-240zł za domek bez łazienki.Za prysznic średnio płaciło się 6zł za 3-5minut ciepłej wody.Ceny żywności w Norwegii dosyć odstraszają.Dla przykładu cena 1kg szynki wędzonej to wydatek średnio 160zł,coca coli 1.5l 12zł,jogurt 500g 8zł,bułki 2-4zł,chleb 10-20zł,banany 9zł,woda 8zł.Ale wodę spokojnie można napełniać z kranu na campingach bądź ze strumieni ,które płyną wszędzie.Takiej ilości wodospadów na jednym wyjeździe jeszcze w życiu nie widziałem.Są to istne cuda natury poczynając od kilkudziesięcio metrowych wodospadzików kończąc na wodospadach o wysokości kilkuset metrów spływających ze szczytów gór.Średnio wjeżdżaliśmy na góry o wysokości 1200-1300m n.p.m.Ale nalezy dodać,że wspinaczka zaczyna się z poziomu zerowego czyli tafli fiordu.Dwa noclegi mieliśmy na dziko z racji braku campingów w okolicy.Spanie na dziko jest całkowicie bezpieczne i dozwolone w skandynawii.Na płaskowyżach,gdzie jest dużo dzikich terenów nocleg na dziko jest bardzo prosto znaleźć.Gorzej jest w nizszych partiach zamieszkałych przez ludzi,gdzie ciekawe miejsca do biwakowania są prywatne.Jednego razu przejechaliśmy 40km aby znaleźć taki nocleg.W kwestii owadów to w tej części Norwegii nie było z nimi żadnych problemów.Jedynie gdy rozbijaliśmy się nad dzikim jeziorem to pogryzły nas jakieś wielkie roje muszek.Ale nie był to wielki problem,gdyż nie było to bolesne.Na całej trasie nie natykaliśmy się na żadne komary,ani muchy.Róznice temperatur bywały spore bo od 3 stopni w nocy na wysokości 1200m do 26stopni w słoneczny dzień.Dobry śpiwór zdaje egzamin w tym rejonie.Niejednokrotnie przejeżdżając przez słynną Rallarvegen musieliśmy przeprowadzać rowery przez zaspy śnieżne.Podsumowując Norwegia to kraj godny polecenia dla turysty rowerowego,który już wyjeżdżając dwa kilometry za lotnisko spotyka się z pięknymi widokami.I nawet chwiejna pogoda i wysokie ceny nie są w stanie przeszkodzić w oglądaniu pięknych krajobrazów.
sobota, 19 stycznia 2013
Południowa Szwecja 2012
W lipcu tego roku odbyłem z 12letnim synem rowerową podróż po południowej Szwecji.Swoją wyprawę rozpoczęliśmy w naszym rodzinnym mieście Gdyni wsiadając na pokład promu Stena Line do szwedzkiej Karlskrony.Bilety w obie strony w kabinie dwuosobowej kosztowały na 630zł.
Szwecja jest krajem wprost fantastycznym do podrózy na rowerze.A to z racji gładkich,nieuczęszczanych dróg,mnóstwa jezior i lasów.A takie klimaty właśnie z moim synkiem lubimy.Z Karlskrony ruszyliśmy w kierunku pierwszego noclegu w Urshult.Kolejne dni nocowaliśmy w UNNARYD,OVERLIDA,HILLERTORP,ABY,HULTSFRED,PASKALLAVIK,MOBYRLANGA(wyspa Oland),KOLBODA-3NOCLEGI,RAMDALA koło Karlskrony.Ceny miejsca pod namiot na campingu wahały się od 50-110zł.Z reguły dodatkowo trzeba było jeszcze zapłacić za prysznic,średnio 2,50zł za 5 minut.Pod namiotem spędzilismy 9 nocy i trzy w domku za 175zł za domek za noc.Była to jedna z niższych cen,ale domek nie posiadał ani toalety ani prysznica,tylko łózka,krzesła i stół.Na innych campingach ceny dochodziły nawet do 400zł za dobę.Szwecja nie należy do tanich krajów,ale można już teraz po naszych podwyżkach w Polsce z tymi cenami wytrzymać.
Bo na przykład cena 1l jogurtu owocowego to wydatek ok.9zł, a w Polsce półlitrowe jogurty nierzadko kosztują ok. 4zł.Drogie jest pieczywo,bo średnio cena bułek wahała się od 2-4zł,a chleba 10-20zł.Ale jesli ktoś zjada 2 bułki na posiłek to nie jest wielki wydatek.W marketach ICA można było kupić gorace porcje skrzydełek,udek drobiowych średnio po 15zł.I taką porcję ciężko było przejeść.
Szwecja to kraj sympatycznych ludzi,którzy pozdrawiają przejeżdżających turystów z sakwami.W południowej Szwecji nie ma również wielkiej ilości komarów i meszek o czym czytałem w internecie.W czasie całej podrózy ugryzło nas kilka komarów.Na niektórych campingach zdarzały się kleszcze.
Jeśli chodzi o piękno krajobrazu to najmniejsze wrażenie zrobiła na nas wyspa Oland,która pokryta jest polami uprawnymi i nieużytkami.Na tej wyspie przejechaliśmy tylko jej środkową i trochę południowej części.Można się na nią dostać promem z Kalmaru za 20zł.Ceny na wyspie są wyższe niż na stałym lądzie.
Pogoda w czasie wyprawy była przyzwoita jak na jazdę rowerem,bo nie było gorąco.Przedział temperaturowy to 12-22stopnie.Przez 5 dni naszej podróży nie padał deszcz.W pozostałe 8dni musieliśmy zakładać kurtki przeciwdeszczowe.W jeden dzień padało od rana do popołudnia non stop i zostalismy dość mocno przemoczeni.Na szczęście tylko wierzchnia odzież,bo sakwy mamy nieprzemakalne,które polecam na skandynawię.
W czasie całej podrózy przejechaliśmy na rowerach 1300km,czyli srednio 100km dziennie.
Podsumowując polecamy Szwecję jako kraj urokliwy krajobrazowo i bezpieczny.
Bornholm sierpień 2011
Ostatni weekend wakacji 2011 postanowiliśmy spędzić w raju rowerzystów czyli na wyspie Bornholm.Dopłynęliśmy tam katamaranem Jantar rejsem z Kołobrzegu do Nexo.W miasteczku Nexo wynajęliśmy na tydzień domek campingowy znajdujący się przy samym brzegu Bałtyku.Koszt wynajęcia takiego domku z toaletą bez prysznica dla dwóch osób to około 180 zł. za dobę.Dodatkowo płatne były prysznice.Codziennie rano wyruszaliśmy rowerami na objazd wyspy.Bornholm ma sieć wielu kilometrów ścieżek rowerowych,które łączą najciekawsze zakątki wyspy.Średnio dziennie robiliśmy około 100 km. a jednego dnia nawet 150 km.Na wyspie są niedrogie dyskonty Netto w których można zaopatrzyć się w żywność.Ceny w nich są zbliżone do realiów Polskich.Bornholm to malownicze dosyć pofałdowana wyspa.Brzegi morza są często klifowe,w niektórych miejscach skaliste.Na południu wyspy są piękne białe plaże.Jednego dnia popłynęliśmy statkiem na równie malowniczą wysepkę Christianso.W malutkim porcie tej wyspy były nawet żaglówki z Polski.Jeżdżenie po Bornholmie było swobodne gdyż sakwy zostawały w domku i jeździliśmy bez obciążenia.Powrót do Polski przebiegał w pogodzie sztormowej,więc na małym Jantarze ciężko było utrzymać równowagę.
Weekend majowy 2012 we wschodnich Niemczech
Długi weekend majowy 2012 roku postanowiliśmy spędzić jeżdżąc rowerami po północnej części wschodnich Niemiec.Podróż rozpoczęliśmy w Szczecinie dokąd przybyliśmy zatłoczonym pociągiem z Gdyni.Nasza droga to przede wszystkim ścieżki rowerowe i nieuczęszczane drogi poboczne.Taka jazda daje najwięcej przyjemności.Noclegi spędzaliśmy na campingach oraz w hostelach.Trasa wycieczki przebiegała wśród urokliwych jezior i lasów Meklenburgii.Następnie skierowaliśmy się na północ nad morze Bałtyckie.Ceny noclegów jak również jedzenia nie odbiegają od cen Polskich.Ludność Niemiecka jest na ogół pozytywnie nastawiona do turystów rowerowych.Nasza podróż miała trwać 8 dni jednakże skończyła się po 4 dniach ponieważ z parkingu jednego z hosteli skradziono nam rower.Pomimo że był zabezpieczony kilkoma zapięciami złodzieje ukradli najlepszy z trzech rowerów.Z miejsca kradzieży byliśmy zmuszeni w trójkę wracać piechotą z załadowanymi dwoma rowerami 12 km. do najbliższej stacji kolejowej.Podróżowanie w pociągach z rowerami w Niemczech nie nastręcza żadnych kłopotów i jest przyjemne.Bilety są tanie.Ogólnie Niemcy jako kraj do wypraw rowerowych są rewelacyjne pomimo tego złodziejskiego incydentu.Będąc 2 mies.później w Szwecji rowery trzymaliśmy zapięte w przedsionku namiotu i wewnątrz domku campingowego.Pomimo tych problemów mamy zamiar jeszcze odwiedzić północną część Niemiec szczególnie wyspy Rugię i Uznam.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)